niedziela, 27 września 2015

Przekleństwo

  Umieram z bólu, ozdrowienie poszło gdzieś. Miało być o bólu, ale pisać o bólu, którego i tak nikt nie zrozumie jest? No jakie ? Bo mogę płakać z bólu a ból i tak pozostanie moim, własnym osobistym i dla innych niezrozumiałym. Leczenie przeciwbólowe dobieram sobie sama a zdaje się na nic. Ostatnio czekając  aż sobie pójdzie jadłam pastyleczki a one nic a nic, w akcie desperacji zaczęłam się okładać solą i wtedy odpuściło. Ciepło, ciepło pomaga chyba każdej osobie z EDS , którą znam. Tylko jak funkcjonować w ciągu dnia , kiedy okrywanie ciała i ciepła kąpiel odpada? Miało nie być o bólu. Krótka retrospekcja mojego organizmu. Co było , jest . Co będzie nie wiem. Zacznę od góry. Nie piszę o EDS ogółem . O sobie piszę.
- głowa-wypadające włosy

-oczy-wady wzroku : astygmatyzm, jaskra, wysoka krótkowzroczność, zaburzenia widzenia, nadwrażliwość na światło

- nos-przewlekły nieżyt nosa

-gardło- suche, częste stany zapalne, chrypka

-uszy-piski , zatykanie

-płuca –przewlekłe zapalenie oskrzeli, nieuleczalna bakteria, wieczne odkrztuszanie , z czasem niemożność odkrztuszenia

-przełyk- problemy z połykaniem większych kawałków

-żołądek-mdłości, bóle brzucha, refluks, przepuklina rozwoju przełykowego

- sprawy kobiece-krwotoki

-stawy- podwichnięcia

- kosmetyka itp

  Jestem w stanie to wszystko zaakceptować. A jest to pewnie tylko 1/10 wszystkich objawów.  Ta choroba to przekleństwo , które muszę zaakceptować. I znowu wracam na początek. Nie akceptuję tego bólu, nie godzę się na niego. Jeżeli miałoby tak boleć każdego dnia nie wiem czy bym udźwignęła.  Człowiek chce wyjść z siebie ale nie może, chce aby nie bolało a boli. Jakie są granice cierpienia? Wzbraniam się od opioidów. Nie chcę słyszeć o morfinie.  Chcę być taka dzielna i silna dla moich dzieci a czasem czuję , że nie dam rady. A może jestem silniejsza niż to co jest we mnie?