sobota, 21 lutego 2015

Mam Was dni Moje

   Coś się zadziało. Złapałam dwa dni. Zacałowałam te dwa dni, pokochałam, wyściskałam. Takie prawie normalne dwa dni. Nierozważnie w porywie pomyłam podłogi, na kolanach. Paluchy powiedziały , że nie jest idealnie i nie jest jak dawniej bez względu na to jak bardzo chciałabym w to wierzyć. Walczyłam więc z bólem, ale co tam najważniejsze , ze nie pokładałam się gdzie popadnie. Zalśniło jak dawniej, w moim sercu, na mojej podłodze i w życiu. Ugotowałam obiad . Prozaiczne, zwykłe zadanie. Dla mnie to sukces. Mimo bólu i palców z plasteliny. Nie zraziłam się kilkukrotnym odkręcaniem nieszczęsnych kurków od gazu, ani tym , że paluch nie chciał używać noża jak należy. Mało tego upiekłam bataty , co wiązało się z wyjęciem patelni kilka razy z piekarnika. Moje nadgarstki są równie niepokorne jak palce. Dałam radę... Tak bardzo chciałabym , żeby EDS nie dyktowało mi tego co mam robić i jak żyć. Tylko akurat to zadanie wydaje mi się niewykonalne...

niedziela, 8 lutego 2015

Jesteśmy

 Czasem myślę gdzie mnie to zaprowadzi. Ruszam się stara skrzynka, kiedy idę słychać to. Trzeszczę,zgrzytam. Słyszę całą siebie. Każdy mój ruch to dźwięk. Czasem pragnę ciszy. Cisza jest kiedy zasypiam. Dzisiaj zasypiałam cały dzień, nie potrafię opisać ile mnie kosztowało   każde otwarcie oczu. Mała wciskała mi to nakrętkę w oko, to kredkę w szparę  między zębami. Takie bodźce jakby nie było są bardzo pobudzające. Walka ze sobą. Błaganie mojego ciała o sen. Bezlitosne. Kiedy mogłabym w końcu położyć się spać nie mogę spać. Nauczyłam się tyle, że nie powinnam nic planować, że to jaka będę i jaki będzie dzień zależne jest nie ode mnie. Zależne jest mojego ciała. Teraz już nie trzymamy się razem. Jestem ja i ciało. Nie wiem czy się jeszcze kiedyś pogodzimy. Nasze stosunki są na dzień dzisiejszy pełne nienawiści. Tylko te noce, ten sen...
 Banalne  doniesienie herbaty do pokoju. Część ciała powiedziała nie. Nie dałam rady. Palce nie uniosły ciężaru. Przestałam liczyć co mnie boli a co nie. Każdego dnia kiedy modlę się , żeby dzień się skończył mocniej doceniam życie i to że jestem. Chociaż kolejne dni nie przynoszą ulgi, chociaż boli. Jestem mimo wszystko. Jesteśmy...

poniedziałek, 2 lutego 2015

Dni w które umieram

  Dni w których umieram jest dużo. Surrealistyczne uczucie , ze już po mnie. To są te dni najgorsze, tych, których nienawidzę i których wciąż nie akceptuję. To jest tak , że próbuję wstać. Z całych sił próbuję a zmęczenie mnie kładzie, a kiedy mimo wszystko już się uda zaczyna się karuzela. Oblewają mnie poty, jest gorąco robię dzieciom śniadanie i jest zimno strasznie zimno, za chwilę znowu jest mi gorąco, pojawia się ból, myślę, że jakikolwiek by nie był byłabym go w stanie zaakceptować... Tak tylko myślę. Nie mam wyboru pomiędzy zmęczeniem a bólem. Muszę brać wszystko tak jak jest. Jeden łyka kawkę a ja łykam kawkę  i cały ten genotyp co smakuje paskudnie...

 I czy ktoś powiedział, żeby kredek nie temperować?