niedziela, 26 października 2014
Zmęczenie zakrapiane sennością
Zmęczenie.W zasadzie ciągłe. Od 12 miesięcy. To nie ten typ zmęczenia, kiedy po dwudniowych porządkach świątecznych padamy na kanapę ani nie ten kiedy po całym dniu porządnej gimnastyki nie możemy się ruszyć. To zmęczenie potworne, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Zmęczenie, które nie ustępuje po niczym. Nie pomaga kawa, napoje energetyzujące ani sen. Jedynie do piętnastu minut po kąpieli czuję się w miarę normalnie. Zmęczenie jest tak silne, że czasem mam wrażenie, że za chwilę się przewrócę. Jeżeli już nie daję rady zasypiam, sen? Miałam świadomość tego, że dziecko jest obok, a potrafiłam zasnąć. Nie mam żadnego wpływu na to, odkąd tego nie kontroluję muszę być wybudzona na tyle żeby wstać i się rozchodzić w przeciwnym razie potrafię zasnąć bez względu na sytuację. Dawno temu przeszkadzał mi dźwięk w telewizorze, teraz odpływam bez względu na hałas. Gdybym była sama pewnie spałabym bez końca. Przez bodajże dwa miesiące było tak, że nie mogłam zrobić nic. Próbując odkurzyć dosłownie wieszałam się na odkurzaczu, siadałam i zasypiałam gdzie się dało, zupa się spaliła i takie tam. Nie było mnie. Przegapiłam wiele ważnych rzeczy, niestety nie miałam na to wpływu. Do dziś nie mam. Wspomnienie tych dwóch miesięcy to przeraźliwy strach, że to wróci. Od pół roku stan zmęczenia można określić jako stabilny, bo jestem w stanie posprzątać, ugotować, wyjść na krótki spacer. Szału nie ma. Chociaż dobre i to...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz